***
Lillie wstała. Drugi września - rozpoczęcie roku szkolnego. Choć nie zbyt lubiła szkołę to cieszyła się ze spotkania z przyjaciółmi. Tak trochę. Bo przecież kto nie ma w szkole wrogów? No i do tego w jednej klasie? Uśmiechnęła się i ubrała białą bluzkę i czarną spódniczkę. W podskokach zbiegła na dół. Rozsunęła wszędzie zasłony budząc mamę Bellę. Swojego ojca nie znała. Choć poruszała ten temat z matką kilka razy to Bella nic nie mówiła tylko zagryzała wargi i zmieniała temat. Wobec tego Lil wolała nie pytać.
Zrobiła sobie kanapki i kakao. Zjadła to pospiesznie i wzięła ulubioną, kolorową torebkę. Schowała tam kilka długopisów i jedną karteczkę. Wybiegła z domu tanecznym krokiem i ruszyła drogą. W połowie drogi do szkoły, bezchmurne jak dotąd niebo przykryła warstwa ciemnych chmur i zaczął lać deszcz. Lillie, zaczęła biec. Przemoknięta dopadła do szkoły niestety - spóźniona. Przemknęła się przez korytarz i weszła po cichutku do sali gimnastycznej gdzie był apel. Usiadła w wolnym miejscu i słuchała apelu. W końcu ruszyli do klas. Lillie po drodze potknęła się i prawie wywaliła, co jej wróg, Elisabeth, skomentowała głośnym śmiechem. Jednak jej przyjaciółka, Chloe zmierzyła Elisabeth groźnym spojrzeniem. Lil z Chloe ruszyły korytarzem. Weszły do klasy gdzie nauczycielka, pani Diana, już stała przy biurku z poważną miną. Dziewczyny zajęły miejsca. Gdy wszyscy weszli podała plan lekcji. Już byli wolni.
***
- Lillie! Czekaj! - usłyszała dziewczyna.
Zatrzymała się i odwróciła. Deszcz już jedynie kropił. Zobaczyła biegnącego Luisa, najbliższego przyjaciela Lil. Luis zatrzymał się przed dziewczyną i wziął głęboki wdech.
- Wiesz, że mam dziewczynę? - wymamrotał.
Lillie była zaskoczona. Interesowała się jego życiem.
- Kogo?
W tej samej chwili do Luisa podeszła Elisabeth.
- Spadaj! - warknęła Lillie do Elisy. - Nie widzisz, że rozmawiamy?
Elisabeth zmierzyła Lillie rozbawionym spojrzeniem. Cmoknęła Luisa w policzek i odeszła, przedtem mówiąc coś Luisowi na ucho. Lillie opadła szczęka.
- Eh - Luis się zmieszał. Spojrzał na swoje buty. - Lil, może spotkamy się i pogadamy?
Podniósł wzrok. Przed nim nikogo nie było. Lillie już odeszła. Luis tylko wzruszył ramionami.
Lillie szła przygnębiona ze szkoły. Nic ją nie cieszyło - nawet słońce, które wychynęło zza chmur. To był dla niej pechowy dzień. Spóźnienie na apel, ośmieszenie się przed Elisą, a potem nowa dziewczyna Luisa. Szczerze, to właśnie to ostatnie najbardziej ją zabolało. Bo sama potajemnie się w nim podkochiwała, choć nikt nawet Chloe nie wiedziała. No i Lil sama chciała to przed sobą ukryć.
Nagle o coś się potknęła. Spojrzała na chodnik. Ujrzała małą paczkę. Malutką, mieszczącą się w kieszeni. Zaciekawiona wzięła ją i schowała. Zaraz potem ruszyła do lasu. Usiadła w środku, pośród drzew na swojej bluzie. Wyjęła paczuszkę i otworzyła. Przed nią, nagle pojawiła się taka błękitna dziura. Wiatr nagle się nasilił. Włosy Lillie ,,latały" we wszystkich kierunkach. To wyglądało tak, jakby ta dziura chciała wciągnąć cały świat - lecz zamiast to wciągnął Lillie. Dziewczyna z krzykiem złapała się pobliskiego drzewa. Wiatr był zbyt silny. W końcu portal porwał ją i zniknął zostawiając tylko jej bluzę i torebkę...