-I co? - spytała ciekawa Rosa.
-Dziwna ta wadera, cieszy się, że straciła matkę. Podejrzewam jednak, że nie będzie z nią problemu.
Rosa uchyliła drzwiczki izdebki i od razu je zamknęła.
-Nie masz racji, droga matko.
-Hę?! - Cler otworzyła drzwi i zajrzała do środka. Pokój wyglądał jakby przeszedł po nim huragan. Stoliki, fotele, szafy wszystko zostało przewrócone, ulubiony wazon Cler był już tylko czerwonymi kawałkami, szafka z lekami nie miała drzwiczek, wszystkie leki zostały rozwalone po pokoju w różnych miejscach. A mała Ines właśnie stojąc na kiwającym się krześle, który aktualnie stał na stole bez jednej nogi, próbowała dosięgnąć lampy.
Cler jęknęła. Chwyciła małą, wyniosła ją z pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Rosa stała obok.
-Nie może tutaj zostać, o nie! Idź do Iris i zapytaj czy zaopiekuje się tym szczeniakiem
Iris nie zgodziła się. Miała zbyt dużo problemów. Tak więc Ines przez chwilę została sama.
***
Przez las szło dwóch basiorów. Jeden czarny, ze skrzydłami, syn jego był brązowy, po matce. Zupełnie się różnili. Ojciec był miły chodź na niego nie wyglądał, syn natomiast zwykle odnosił się do wilków chłodno i ironicznie. W końcu dostrzegli wielki pałac, który widać było nawet z daleka, z takiej odległości w jakiej byli ci dwaj.
-Jesteśmy! - odrzekł wesoło ojciec.
-Niby gdzie? - prychnął Eless.
-W Watasze Mroku.
---------------------------------------